Oficjalnie Polska została przyłączona do sieci w grudniu 1991 roku i na początku mogły z niej korzystać nieliczne firmy i instytucje. Dopiero w pierwszej dekadzie XXI wieku Polacy zyskali szerszy dostęp do Internetu i zaczęli eksplorować jego możliwości. Mimo że jest to stosunkowo nowy wynalazek, to przez ten czas wydarzyło się w nim wiele rzeczy, które zyskały miano kultowych. Kto z nas nigdy nie ustawiał opisu na Gadu-Gadu? A pamiętacie szukanie znajomych ze szkolnych lat na Naszej Klasie? Z kolei mieszkańcy Wrocławia z pewnością będą kojarzyć libację na skwerku. Nośne były też memy z kotem Co ja pacze?. Można by sięgnąć po więcej przykładów z cyberkultury, które dzisiaj wspominamy z sentymentem. Jednak nie wszystkie z nich kończą się happy endem.
Na początku bieżącego roku popularność w sieci zyskał także pewien zakład piekarniczy z Wołomina. Doświadczeni internauci prawdopodobnie będą kojarzyć o co chodzi z Piekarnią Pawełek. Natomiast Ci, którzy nie do końca wiedzą, nie muszą się martwić ani wstydzić. Specjalnie dla Was przygotowaliśmy artykuł, w którym wyjaśnimy, dlaczego o lokalnej firmie zrobiło się głośno na cały kraj i jakie konsekwencje temu towarzyszą.
Sprawdź: Laleczka Voodoo – jak zrobić? Co to? Czy jest bezpieczna?
Piekarnia Pawełek Wołomin 14 luty 2007 – o co chodzi?
Zanim przejdziemy do konkretów, zacznijmy od wyjaśnienia, czym jest copypasta, żeby lepiej zrozumieć sytuację. Jest to popularny tekst, o różnej tematyce, zazwyczaj zamieszczony na jakimś forum. Warto wspomnieć, że najczęściej jest to fikcja, której celem jest zdobycie dużego zasięgu w sieci. Samo słowo copypasta pochodzi z języka angielskiego (copy – kopiować, paste – wklej). Podobnie jak memy, wiele z nich również na stałe zapisało się w historii Internetu. No dobrze, ale zaraz ktoś pewnie zapyta – dlaczego tak wiele osób jest ciekaw, co się wydarzyło w Piekarni Pawełek z Wołomina 14 lutego 2007 roku?
Wołomin jest spokojnym, niespełna 40-tysięcznym miasteczkiem położonym w województwie mazowieckim. Nagle, z dnia na dzień, Piekarnia Pawełek zyskała ogólnokrajowy rozgłos i to właśnie za sprawą copypasty. Według tekstu zamieszczonego w sieci właściciel firmy zamordował 14 lat temu 13 dzieci, a ich ciała miał wykorzystać jako nadzienie do pączków. Od razu zaznaczamy, że jest to fikcja wymyślona przez jakiegoś internautę, który uznał, że zabawnym pomysłem będzie napisanie strasznej copypasty. To tylko część odpowiedzi na pytanie O co chodzi z Piekarnią Wołomin? Okazuje się, że cała historia ma drugie dno, które również zamierzamy przedstawić.
Sprawdź: Jak rzucić klątwę na wroga, sąsiada, rzucanie złego uroku
Na pierwszy rzut oka cała sytuacja może wydawać się niewinna. Przecież chodzi tylko o nieprawdziwą historyjkę. Dobrze jest jednak postawić się na miejscu właścicieli wspomnianej firmy. Raczej jest to wątpliwa przyjemność, kiedy pewnego dnia dowiadujesz się, że Twoja piekarnia utożsamiana jest z miejscem, gdzie dochodzi do morderstw niewinnych dzieci, następnie robi się z nich pączki, by je później sprzedawać. Nikt nie pomyślał, że ludziom, prowadzącym przez lata lokalny biznes całe to zamieszanie może uprzykrzyć życie.
Sprawdź: Ernest Khalimov czyli GigaChad – czy żyje i istnieje naprawdę?
Oprócz niezliczonej ilości memów, na Facebooku jak grzyby po deszczu zaczęły powstawać grupy i fanpejdże, dotyczące wspomnianej wołomińskiej piekarni. Za nagłośnienie copypasty w dużej mierze odpowiada TikTok, na którym użytkownicy wstawiają różne filmiki. Na jednym z wielu, nastolatki dzwonią do Piekarni Pawełek, żeby dowiedzieć się, o co chodzi z 14 lutym 2007 roku. Oczywiście, wszystko jest niby dla żartu. Zmęczeni całą sytuacją pracownicy i właściciele rozłączają się. Nie jest to zresztą dziwne. Podobnych telefonów i zapytań zapewne usłyszeli już setki, jeśli nie tysiące razy. Mało kto z polskich internautów wpadłby na to, że w ten sposób może także niszczyć czyjś dorobek życia.
Cała historia związana z Piekarnią Wołomin i datą 14 lutego 2007 roku przeszła nie tylko do historii Internetu, ale z czasem stała się także kolejną miejską legendą. Chociaż nie znamy osobiście właścicieli firmy, to jest ich nam po prostu szkoda, bo na pewno chcą w spokoju prowadzić działalność, a od paru dobrych miesięcy muszą zmagać się z żałosnymi żartownisiami. Można nawet powiedzieć, że stali się ofiarami Internetu. Może warto tam po prostu wstąpić tam po dobrego pączka i w ten sposób wesprzeć biznes w tych niełatwych czasach, zamiast stroić sobie żarty i szerzyć krzywdzące opinie?